Jedna z najlepszych opowieści Soboty. Na prawdę jestem po wrażeniem jak można takie coś napisac? Z resztą zobaczcie sami!
Sobota - Toksyczna miłośc jej wersja
Sobota - Toksyczna miłośc jego wersja
TEKST:
Sobota - Toksyczna miłośc jej wersja
Sobota - Toksyczna miłośc jego wersjaKod:Kiedy on szedł po łuku na*****ił się wódą czystą Ona leżała w łóżku i nakurwiało ją wszystko Nie chciała go martwić, obarczać swoim bólem Za to on się przypierdalał i dopierdalał ją dureń Wydzwaniał co noc, pytał - z kim tam ***** leżysz? Kiedy wyznała mu prawdę - nie chciał jej uwierzyć Znowu dzwonił do niej rano, pytał czy ją zobaczy Spędzam dzień kochanie z mamą, musisz mi wybaczyć Ona dokłada rozpaczy, zabrania kochać ciebie Wciąż walczę z nią, o nas możesz być pewien Znów krzyk w słuchawce - co ty mi tu pierdolisz? Że niby mama zabrania i nie chce ci pozwolić? Powiedz, że mnie zdradzasz, przyznaj się, słyszałam Mam raka, mam guza i nawet gdybym ***** chciała Rady bym nie dała, poza tym w mym sercu tylko ty On debil wciąż nie kumał, że ma toksyczny dotyk [x2] Bóg ukrył piekło w samym środku jej serca Ból chorób, strach o niego jeszcze to podkręcał Nie chciała od niego nic prócz bycia przy nim Ten naćpany kretyn nigdy tego nie rozkminił Sama żyła ze sobą i swoimi chorobami Czekała wytrwała aż on przestanie ją ranić Właściwe to gdy oskarżał ją o kolejną zdradę Ona kochała od niego bardziej tylko swoją mamę I tak trwała w tym gównie z toksycznym koluniem Radzili jej rzuć to w pizdu, mówiła nie umiem Dręczyli się z jej bólem wszyscy bliscy wokół Ale gdy była przy nim osiągała święty spokój W natłoku myśli zastanawiała się często Czy ta toksyczność ją zniszczy czy osiągną zwycięstwo I gdy już się wydawało, że są prawie w domu On znowu swoim pierdoleniem wpędzał ją do grobu Jak ziomuś się skończyły ich wspólne wojaże Nie czaję, ale zdaje się, że nie pod ołtarzem Już ich nie spotykam razem ani osobno Zniknęli, przepadli jak kamień w wodę podobno [x2] Bóg ukrył piekło w samym środku jej serca Ból chorób, strach o niego jeszcze to podkręcał Nie chciała od niego nic prócz bycia przy nim Ten naćpany kretyn nigdy tego nie rozkminił Sama żyła ze sobą i swoimi chorobami Czekała wytrwała aż on przestanie ją ranić Właściwe to gdy oskarżał ją o kolejną zdradę Ona kochała od niego bardziej tylko swoją mamę
PS: Która wersja wam się bardziej podoba?Kod:Miał chore jazdy od rana, miał chore jazdy od rana, Miał chore jazdy od rana, gdy wstawał odpalał godziana, Co powiększało mu shize, i chyba mu się nie dziwie. Kochał dziewczynę prawdziwie, tak mocno toksyczną, Że kiedy szła ulicą wokół więdło wszystko. Mówiła mu że jest chora i chce być z nim szczera: Kochanie mam raka, mam guza, właściwie umieram, Po czym zostawiała go samego z tym wszystkim na bani. Jej sadyzm nie znał barier, nie miał granic. Potem się już zastanawiał czy te choroby to prawda, Czy tylko kolejna wymówka, na którą dał się nabrać. Abrakadabra rzekłbym, bo gdy się mięli spotkać Ona źle się czuła, przestawała być słodka. Sytuacja odwrotna, gdy szła sama na imprezę, Była piękna, błyszczała, pachniała jaśminem i bezem. Bóg ukrył piekło w samym środku jego serca, Ból, strach o lepsze jutro jeszcze to podkręcał. Nie chciał od niej nic prócz pierdolonej prawdy, Ona się zachowywała jakby to były żarty. Sam pisał scenariusze, choć to go zabijało, Mawiał: nic o niej nie wiem, samo się napisało. Właściwie to gdy w serce wbijała mu sztylet, On prosił, błagał skarbie zostań jeszcze chwilę. Potrzebował jej bliskości, jej słów, jej wzroku, Bez tego wszystkiego celą stawał się jego pokój. Czasem była w szoku o co chodzi, pytała skarbie Skąd w tobie tyle obaw, skąd w tobie tyle zmartwień? Jak zwykle normalnie brak czasu tłumaczyła rakiem, Po czym on ją spotykał z jej byłym chłopakiem. Tłumaczeń było milion, choć się nie kleiły, On je poskładał szybko resztkami swojej siły. Jak się skończyły ziomuś te ich wspólne wojaże, Nie czaję, ale zdaję się, że nie pod ołtarzem. Już ich nie spotykam razem ani osobno. Zniknęli, przepadli jak kamień w wodę podobno. Bóg ukrył piekło w samym środku jego serca, Ból, strach o lepsze jutro jeszcze to podkręcał. Nie chciał od niej nic prócz pierdolonej prawdy, Ona się zachowywała jakby to były żarty. Sam pisał scenariusze, choć to go zabijało, Mawiał: nic o niej nie wiem, samo się napisało. Właściwie to gdy w serce wbijała mu sztylet, On prosił, błagał skarbie zostań jeszcze chwilę. x2




Odpowiedz z cytatem
Bo dotyczy płci męskiej 