Chris Arreola zdradził powody porażki z Tomaszem Adamkiem. Popularny "Nightmare" przyznał, że w trakcie pojedynku doznał kontuzji lewej ręki, która uniemożliwiała mu normalną walkę.

Kod:
Poczułem jakąś kontuzję w 4. rundzie - mówił w pierwszym wywiadzie po walce (jeszcze w ringu - przyp. red.) Arreola.

Kiedy emocje i poziom adrenaliny opadły, Arreola udał się na konferencję prasową i w rozmowie z serwisem "boxingscene.com" podał powody porażki.

- Szczerze mówiąc, walkę przegrałem w momencie, gdy doznałem kontuzji ręki - przyznał Arreola.

- Nie mogłem już walczyć. Za każdym razem kiedy trafiałem prostym w głowę tego "pieprzonego" twardziela, czułem cholerny ból. Bardzo bolało - mówił Arreola.

W ferworze walki Arreola jednak się nie poddawał i wierzył, że w końcu skruszy szczękę Adamka.

- Starałem się wyprowadzać te ciosy, ale nie mogłem. Po prostu nie mogłem. Przecież mnie znasz. Nie jestem facetem, który się poddaje, dlatego że bolą go ręce - mówił do reportera "boxingscene.com" Amerykanin.

Pod koniec walki Arreola poczuł ból również w drugiej ręce. - Chris mówił, że wcale nie mam granitowej szczęki, bo granit jest bardziej miękki - przyznał z kolei Tomasz Adamek.

Duży wpływ rozstrzygnięcie w walce miała również świetna praca nóg w wykonaniu Adamka. Polak schodził w lewo i w prawo, przez co skutecznie schodził z linii ciosów Arreoli. - Nie mogłem go złapać. Za każdym razem kiedy się zbliżałem, on uciekał i uciekał - przyznał popularny "Nightmare".

Przypomnijmy, że pojedynek w Ontario Adamek wygrał na punkty. "Nightmare" werdykt sędziów przyjął z pokorą i nie ukrywał, że Adamek zwyciężył zdecydowanie.
Co o tym myślicie? Czy gdyby Arreola nie doznał kontuzji losy walki potoczyły by się inaczej dla Polaka? Czy może to tylko zwykłe tłumaczenie boksera?
Zapraszam do dyskusji.