Nie wszystko, co oferuje nowa odsłona piłki nożnej z Kanady od razu rzuca się nam w oczy. Nie ma co ukrywać, że nie mamy do czynienia z rewolucją. Od tego była FIFA 12, która przewróciła do góry nogami sposób gry w obronie. Tym razem nie zastosowano tak radykalnych posunięć. Tak naprawdę, jeżeli pominiemy intro, w którym bryluje Messi zamiast Rooneya, z zamkniętymi oczami wybierzemy szybki mecz i zaczniemy grać, to pierwsze wrażenie jest takie, że to w sumie ta sama gra. Grafika stoi na tym samym poziomie, wszelkie tabelki i menusy też nie bardzo się różnią. Jednak wraz z zakończeniem pierwszego spotkania szybko stwierdzimy, że sporo rzeczy wygląda inaczej. I co ważniejsze, lepiej. Seria nie stoi w miejscu, ale wykonuje kroki w bardzo dobrym kierunku.
Załącznik 11
Zacznijmy od samego gameplayu, bo w końcu to jest najważniejsze. Każdy, kto przeczytał chociaż jednego newsa na temat nowej FIFY, na pewno natknął się na informacje o systemie First Touch. Polega to na tym, że w zależności od szeregu różnych czynników, przyjmujący podanie gracz nie zawsze będzie w stanie idealnie opanować piłkę. Czasem wynika to z faktu, że zawodnik jest w pełnym biegu i tocząca się futbolówka zwyczajnie mu odskoczy. Innym razem niedokładne podanie spowoduje, że po przyjęciu musimy gonić uciekającą piłkę. W końcu po lobie z drugiego końca boiska, po odbiciu od nogi, „gała” zawiruje w powietrzu. Dzięki First Touch gra stała się bardziej nieprzewidywalna i co za tym idzie, wciągająca. Musimy liczyć się z tym, że wykonane z niewygodnej pozycji, czy dalekie podanie będzie trudne do przyjęcia i sprawi kłopoty partnerowi z boiska. Oczywiście wszystko zależy od umiejętności piłkarza, bo np. komuś o nazwisku Pirlo czy Giggs tego typu błędy się nie zdarzają. Ale już grajkom na poziomie rodzimej ekstraklasy jak najbardziej, co widać chociażby w cotygodniowych transmisjach i pod tym względem FIFA świetnie koresponduje z rzeczywistością. Zwłaszcza, że odpowiednio skalibrowano cały system i nieudane przyjęcia nie zdarzają się zbyt często, nie frustrują i nie psują zabawy, a nadają jej tylko dodatkowy smaczek.